Rodzina Reimann, która została wielokrotnie opisywane w doniesieniach prasowych jako „tajemnica” szacuje się, że majątek wynosi około 33 miliardów euro, czyli około 37 miliardów dolarów, według AFP i jest uważany za drugi najbogatszy w Niemczech. JAB Holdings nie odpowiedział na prośbę o komentarz. Lina Stankowski z domu Schäfer i Władysław Stankowski Na początku 1945 r. Lina Schäfer z Uschlag znów zachodzi w ciążę. Ojcem dziecka jest polski robotnik przymusowy Władysław Stankowski, którego mieszkańcy wsi nazywają „Wades”. Gdyby ich związek został ujawniony Lina trafiłaby do więzienia, a Wades zostałby powieszony. Jednak na krótko przed nadejściem wojsk amerykańskich nikt ich nie zdradził. W kwietniu 1945 r. dochodzi do walk w Uschlag. Miejscowi członkowie SA aresztują dwóch żołnierzy Wehrmachtu; obaj zostają straceni za dezercję. Dwie osoby tracą życie podczas ostrzału jednego z bunkrów przez amerykańskich żołnierzy. Potem wojna w Uschlag kończy się. Wades nadal pracuje w gospodarstwie Beumlerów. Jako osoba przesiedlona [dipis, displaced person (DP)] zostaje jednak wbrew własnej woli przewieziony przez władze amerykańskie do obozu dla DP w Hann. Münden. „Znów załadowali mnie tak, jak kiedyś Niemcy w Polsce!“ W nocy ucieka i wraca do Uschlag. Lina oświadcza, że jest gotowa wyruszyć z nim do Polski na własną rękę . Nie udaje im się to jednak z powodu brakujących dokumentów i w Braunszwiku muszą zawrócić. Od tej pory pozostają w Uschlag. W sierpniu 1945 r. biorą ślub. W grudniu na świat przychodzi ich córka. Lata powojenne to czas ciężkiej pracy i niedostatku. Lina rodzi drugie dziecko, pracuje w gospodarstwie domowym i na roli, a także jako sprzątaczka w prywatnych domach. Wades do emerytury pracuje u Beumlerów, poza tym oporządza świnie i byki i dzięki swoim rozległym umiejętnościom i gotowości do pomocy staje się niezastąpiony we wsi. W 1959 r. Stankowscy mogą wprowadzić się do własnego domu. Władysławowi udaje się nawiązać kontakt z siostrami w Polsce, piszą do siebie listy i odwiedzają się. Władyslaw Stankowski umiera w styczniu 2008 r. Na pogrzebie żegna go cała wieś; wiele osób musi stać na dworze, bo kaplica jest przepełniona. Lina nadal mieszka wraz z córką i wnukami w domu w Uschlag. Wiktorja Delimat Pod koniec marca i na początku kwietnia 1945 r. w Ebergötzen coraz częściej słychać odgłosy walk: zbliżają się oddziały amerykańskie. U Bachmannów pojawia się żołnierz Wehrmachtu i prosi o stare ubrania; chce ukryć się u rodziców w Eichsfeld. Gustav Bachmann pomaga dezerterowi i surowo nakazuje polskim robotnikom przymusowym, by nikomu o tym nie mówili. Wkrótce potem do gospodarstwa wchodzą amerykańscy żołnierze. Gruntownie przeszukują wszystkie pomieszczenia, konfiskują broń i niszczą ją na miejscu. Wiktoria Delimat złości się z powodu nieporządku, który żołnierze pozostawiają po przeszukaniu jej pokoju. Po wycofaniu się żołnierzy niewiele się dla niej zmienia: „Życie biegło dalej. Wcześnie rano piło się kawę, a potem pracowało.” Później władze okupacyjne przenoszą Wiktorię do obozu dla przesiedleńców w Getyndze. Otrzymuje propozycję wyjazdu do Polski, Australii, Wielkiej Brytanii i USA. Jednak Wiktoria się waha; boi się, a z powodu tego, co przecierpiała, potrzebuje bezpieczeństwa. W obozie czuje się źle. Radosny nastrój jej towarzyszek z cukrowni Obernjesa, które tutaj znowu spotyka, całkowicie różni się od jej samopoczucia. Po nieprzespanej nocy Wiktoria ucieka z obozu o brzasku i wraca do Ebergötzen. Kiedy wkrótce potem ma wrócić do obozu dla przesiedleńców, oddaje swoją kartę DP, używaną jako dowód osobisty. Odtąd żyje w Niemczech jako „bezpaństwowiec.” Wiktoria znów pracuje u Bachmannów i zajmuje się dziećmi. W 1962 r. przeprowadza się do Getyngi, uczy się gotowania w hotelu „Kaiserhof”. Pracuje w restauracjach, a od 1973 r. do czasu przejścia na emeryturę w 1988 r. w uniwersyteckiej klinice położniczej. Zachodzi w ciążę ze swoim partnerem życiowym Adamem Fischerem i w 1965 r. wydaje na świat córkę. W 1979 r. rodzina kupuje własny dom w Getyndze. Po śmierci „pana Fischera“ w 1995 r. Wiktoria przeprowadza się do domu, który dzieli z córką i jej rodziną. Nienaszów, polska wieś rodzinna Wiktorii Delimat, zostaje spalony w czasie wojny. Jej rodzice przebywający na robotach przymusowych w Berlinie umierają jeszcze w czasie wojny. Wiktoria uparcie próbuje nawiązać kontakt z ojczyzną i rodzeństwem. Kiedy w końcu udaje jej się to, okazuje się, że jest to dla niej zbyt wiele: „Nie mogłam czytać listów. Kiedy je otwierałam, czytałam dwie linijki i zaczynałam ryczeć. I na tym się kończyło!” Przez pięćdziesiąt lat wciąż próbuje – potem niszczy listy. „Wtedy spadł ze mnie ciężar! Było mi trochę lżej.” Mimo to utrzymuje kontakty z bratem. Lata powojenne Po porażce Niemiec i wkroczeniu wojsk alianckich na początku 1945 r. w Południowej Dolnej Saksonii znajdowało się dziesiątki tysięcy dawnych robotników przymusowych. Niemiecka ludność była zdania, że ich powrót do domu nie następował zbyt szybko: jako dipisi nie byli już do dyspozycji na rynku pracy, więc Niemcom wydawało się, że oni tylko im przeszkadzają i obciążają ich gospodarstwa domowe. Często dochodziło do starć między członkami obu grup. Gotowość Niemców do rozrachunku z niedawną, narodowosocjalistyczną przeszłością była znikoma. Wyparcie i odrzucenie odpowiedzialności charakteryzowały powszechną postawę; potępienie pracy przymusowej jako zbrodni wojennej i zbrodni przeciwko ludzkości w „procesach norymberskich” w 1946 r. tak naprawdę nigdy nie zyskało akceptacji społecznej. W związku z tym kwestia traktowania robotników przymusowych nie odgrywała w zasadzie żadnej roli w procesach denazyfikacyjnych. W lokalnych kronikach i opracowaniach historycznych robotnicy przymusowi byli opisywani co najwyżej jako grabieżcy niemieckiej własności, co oznaczało że uważano ich za sprawców, a nie ofiary zbrodni wojennych. Nie wspominano o nich na pomnikach związanych z drugą wojną światową. Opieka nad dipisami i ich repatriacja były wielkim wyzwaniem. Na zachodzie władze okupacyjne organizowały obozy dla przesiedlonych, z których kilka działało do lat pięćdziesiątych, w tym duże obozy w koszarach w Hann. Münden i w Moringen. Dla wielu byłych robotników przymusowych powrót do ojczyzny nie był łatwy lub był nawet niemożliwy. Tylko na terenie dzisiejszych powiatów Getynga i Northeim zmarło ponad tysiąc z nich: umierali z powodu niedożywienia, przepracowania i chorób, umierali w obozach karnych lub na skutek znęcania się, byli skazywani na śmierć przez powieszenie, ginęli w śmiertelnych wypadkach przy pracy, zaraz po wyzwoleniu śmiertelnie zatruwali się alkoholem, popełniali samobójstwa lub umierali śmiercią naturalną na obczyźnie, z dala od rodziny i przyjaciół. Proces przekazania ich ciał do ojczyzny ciągnął się latami, czasem nie następowało to nigdy. Pozostali musieli najpierw odzyskać siły fizyczne i psychiczne. Na robotników przymusowych ze Związku Radzieckiego czekały tajne służby, a często także piętno „zdrajców”, ponieważ „pracowali dla wroga”. W obliczu sytuacji politycznej w ich kraju powracający do Polski obawiali się tego samego. Wielu zupełnie straciło związek z domem, a liczni z najróżniejszych powodów chcieli zostać w Niemczech. Wymiar sprawiedliwości Sądowy rozrachunek ze zbrodnią praktycznie nigdy nie miał miejsca. Do dziś nie znany jest żaden wyrok niemieckiego sądu, na mocy którego ktokolwiek z Południowej Dolnej Saksonii zostałby pociągnięty do odpowiedzialności za złe traktowanie robotników przymusowych. Postępowanie przeciwko dzierżawcy Waldemarowi Wissemanowi z Himmigerode pod Sattenhausen zostało przeprowadzone przez niemiecki wymiar sprawiedliwości tylko na polecenie brytyjskich władz wojskowych. Mimo, że Wissemannowi udowodniono znęcanie się nad polskimi robotnikami przymusowymi, a Polacy oskarżyli go o zamordowanie robotnika przymusowego Jana Ciździela w 1945 r., wymiar sprawiedliwości podszedł do sprawy z wyraźną niedbałością. Ostatecznie 5. Senat do Spraw Karnych Trybunału Federalnego wstrzymał postępowanie, ponieważ poszkodowani nie mogli odnieść korzyści ze skazania oskarżonego: jeden (Jan Ciździel) już nie żył, inni mieszkali w Polsce i z tego powodu nie dowiedzieliby się o skazaniu Wissemanna. W nielicznych sprawach pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców przestępstw wobec robotników przymusowych z Południowej Dolnej Saksonii leżało w gestii polskich sądów. W listopadzie 1947 r. sąd okręgowy w Warszawie skazał dzierżawcę Friedricha Rollwage na 12 lat więzienia za znęcanie się nad polskimi pracownicami przymusowymi w dobrach klasztoru Diemarden, jednak z w 1953 r. został on zwolniony. W tym samym procesie brygadzista rolny Karl Rümenap z Settmarshausen został skazany na pięć lat więzienia za maltretowanie Polaka. W 1948 r. Karl Piel - kierownik i August Schwarz - brygadzista z huty Sollinger w Uslar stanęli przed sądem w Warszawie. Zarzucano im znęcanie się nad radzieckimi jeńcami wojennymi i polskimi robotnikami przymusowymi oraz to, że przyczynili się do śmierci jednej osoby przez doprowadzenie do jej uwięzienia w obozie koncentracyjnym. August Schwarz został skazany na osiem lat więzienia, zaś Karl Piel na karę śmierci, został on stracony w Warszawie 19 grudnia 1949 r. Odszkodowania: przykład Wiktorii Delimat Byli robotnicy przymusowi przez dziesięciolecia nie uzyskali żadnego zadośćuczynienia za swoje cierpienia. Zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości konsekwentnie wprowadzał w życie linię polityczną rządu federalnego, która nakazywała oddalać roszczenia indywidualnych ofiar. Prawie nikomu z grupy dawnych zagranicznych robotników przymusowych nie udało się w dwudziestym wieku uzyskać indywidualnego odszkodowania - ani od któregoś z obu państw niemieckich, ani od dawnych „pracodawców”. Dawni kompani jej pracodawcy, Gustava Bachmanna, zachęcali Wiktorię Delimat, by wystąpiła o odszkodowanie za deportację i za cierpienia doznane w Stockhausen. Jej walka z władzami ciągnęła się od lat pięćdziesiątych do 1972 r. i wyczerpała do ostateczności jej nerwy i zawartość portfela. Wciąż musiała na nowo przeżywać swoje doświadczenia wojenne, a przy tym to, że sądy nie wierzyły jej zeznaniom, ponieważ nie mogła ich udokumentować. Czy jej winą było, że jej rodzinna wieś spłonęła, a wraz z nią jej świadectwo urodzenia? Skąd miała znać nazwę miejscowości, gdzie znajdowała się fabryka amunicji, do której najpierw ją deportowano? Gdyby nie zachęta córki, Wiktoria dawno porzuciłaby swoje starania. Ostatecznie w 1971 r. sprawa trafiła do Federalnego Urzędu Administracyjnego w Kolonii, który odrzucił wniosek Wiktorii o odszkodowanie. Jej protest wobec tej decyzji został odrzucony przez 4. Wydział do Spraw Odszkodowań Sądu Okręgowego w Kolonii w marcu 1972 r. Fragmenty uzasadnień dają wyraźny obraz postawy zachodnioniemieckiego wymiaru sprawiedliwości wobec zbrodni pracy przymusowej i jej ofiar. Wiktoria Delimat musiała dodatkowo pokryć koszty zatrudnienia tłumaczki w czasie trwania procesu. Otwórz/ zamknij szufladęStrona tytułowa wyroku Sądu Okręgowego w Kolonii w procesie o odszkodowanie między „Viktorią Delimant, 34 Getynga a Republiką Federalną Niemiec”: Źródło: Wiktorja Delimat, Göttingen Fragmenty odpowiedzi Federalnego Urzędu Administracyjnego w Kolonii z dnia 11 maja 1977 r. oraz uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego w Kolonii z dnia 15 marca 1972 r. obrazują opór niemieckich urzędów wobec próśb o zadośćuczynienie kierowanych przez byłych robotników przymusowych: Źródło: Wiktorja Delimat, Göttingen Odszkodowania Po zjednoczeniu Niemiec nierozwiązany problem odszkodowań dla byłych robotników przymusowych doprowadził do skarg zbiorowych w USA. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych groziło to kilku dużym, uzależnionym od eksportu niemieckim przedsiębiorstwom wysokimi żądaniami finansowymi i stratą dobrego wizerunku. Dopiero pod taką presją w 2000 r. założono Fundację „Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość” (EVZ). Kapitał założycielski w wysokości 10 miliardów marek został zebrany po połowie: od Republiki Federalnej Niemiec i od niemieckich przedsiębiorstw z możliwością odpisania od podatku, przy czym gospodarka miała z tym spore problemy. Ponad 1,6 milionów osób (w tym ok. 8,4 mln cywilnych robotników przymusowych w Rzeszy Niemieckiej) otrzymało łącznie 4,37 miliarda euro ze środków fundacji. W ten sposób zarówno państwo, jak i niemieckie przedsiębiorstwa, z których znaczna część odniosła duże korzyści gospodarcze z wykorzystania nazistowskiego systemu pracy przymusowej, stworzyły sobie zabezpieczenie przed procesami o odszkodowania. Wypłacona kwota stanowiła tylko ułamek kwoty wynagrodzeń należnych robotnikom przymusowym. Przy składaniu wniosku o wypłatę z funduszy fundacji byli robotnicy przymusowi musieli zrzec się wszelkich dalszych roszczeń związanych z przestępstwami nazistowskimi. Dotyczyło to także środków z niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych, na który składki odprowadzano wbrew ich woli podczas ich pracy przymusowej. Zasada bezpośredniej odpowiedzialności została wykluczona w najszerszym możliwym zakresie. Niemieckie przedsiębiorstwa, które korzystały z pracy przymusowej, nie były zobowiązane do wpłat na fundusz fundacji. Jednak te z nich, które należały do grupy założycielskiej w preambule ustawy uznały swoją historyczną odpowiedzialność za działania firm, które uczestniczyły w przestępstwach nazizmu. Regulacje i praktyka wypłat odszkodowań z funduszy fundacji miały wyraźne wady: terminy składania wniosków były sztywne i zbyt krótkie, procedura dowodowa zbyt biurokratyczna. Całe grupy ofiar zostały wyłączone z procesu przyznawania wypłat, wśród nich robotnicy zatrudnieni w gospodarstwach domowych i w rolnictwie, jak również około 130 tys. włoskich internowanych. W obliczu dużej liczby uprawnionych i ich roszczeń kwota przeznaczona na wypłaty była niewystarczająca. Kosztem zmniejszenia wysokości wypłat dla zatrudnionych w przemyśle niektóre państwa partnerskie zniosły zasadę wykluczenia robotników przymusowych zatrudnionych w rolnictwie i w gospodarstwach domowych. Niemcy: epilog Na początku XXI wieku wraz z rozpoczęciem publicznej dyskusji na temat odszkodowań pojawiło się wielkie społeczne zainteresowanie losami byłych robotników przymusowych. Reakcje w Niemczech były sprzeczne. Z jednej strony powstały liczne inicjatywy popierające ideę zadośćuczynienia oraz warsztaty historyczne, a działania organizacji zaangażowanych w tej materii po raz pierwszy zyskały uwagę opinii publicznej. Dzięki licznym badaniom naukowym dawno wyparta historia pracy przymusowej ponownie stała się tematem debat w konkretnych miejscach, w miejscach, gdzie się ona kiedyś rozgrywała. Jednocześnie badania te pokazywały, jak ogromne były, powstałe na skutek często celowego niszczenia akt, luki w archiwach. Bezprawny i krzywdzący charakter nazistowskiego systemu pracy przymusowej dopiero teraz docierał do świadomości zbiorowej. Z drugiej strony wskazywano na rzekomo jeszcze cięższy los niemieckich jeńców - Niemcy obawiali się konieczności wypłacania odszkodowań z własnej kieszeni i przedstawiali siebie jako ofiary. Także skrywane gdzieś nazistowskie poglądy wypłynęły znów na powierzchnię. Teraz nadszedł czas, by skończyć wreszcie z „wiecznym oskarżaniem” Niemiec, mówiono niejeden raz. Praca przymusowa wszędzie jest trudnym tematem – zarówno w Niemczech, jak i w ojczyznach deportowanych. Zostały nawiązane i wciąż są nawiązywane liczne kontakty miedzy Niemcami a byłymi robotnikami przymusowymi - powiązania ciągnące się przez całą Europę. Czy dopuszczalne jest wywożenie ludzi z ich kraju do pracy i oddzielanie ich od rodzin i przyjaciół? Czy z tego rodzaju działań prowadzonych przez państwo wynikają moralne zobowiązania dla obywateli? Jak takie rany mogą się zagoić? Czy możliwe jest zadośćuczynienie? W latach powojennych, w kontaktach osobistych, często unikano poszukiwania odpowiedzi na te pytania. Niektórzy uważali, że aby dokonała się integracja z niemieckim społeczeństwem, wcześniejsze losy tych, którzy tutaj zostali, nie powinny mieć już znaczenia. Byłym robotnikom przymusowym odmówiono społecznego zainteresowania ich cierpieniami & W 1939 roku miejscowość była zamieszkana przez 904 osoby. W czasie II wojny światowej w Jarotach przebywali przymusowi robotnicy, zarówno Polacy jak i Francuzi. W 1944 roku do miejscowości przybyli ewakuowani mieszkańcy powiatu węgorzewskiego. Jesienią tego roku do Jarot przybyli mieszkańcy wsi Długie w powiecie ełckim. Większość

Wojna na Ukrainie uderzy w polską budowlankę. Eksperci: będą problemy z pracownikami i dostawami Wojna na Ukrainie będzie mieć poważne skutki dla polskiej gospodarki – prognozują eksperci. W szczególnie trudnej sytuacji może się znaleźć branża budowlana, w... 2 marca 2022, 14:42 Ruszył remont oświęcimskiego Rynku Głównego. Efekty zobaczymy za dwa lata. We wtorek od rana na oświęcimskim Rynku Głównym robotnikom praca paliła się w rękach. Remont serca miasta rozpoczęli od obmiaru miejsca, gdzie kilka metrów pod... 25 lipca 2012, 10:13 Jak wybrać fototapetę do kuchni? Czym ją przykleić, by się nie odklejała Fototapeta może szybko odmienić wygląd wnętrza. Podpowiadamy, jak wybrać fototapetę do kuchni i jak ją przykleić do szafek, wyspy oraz ściany. 2 sierpnia 2022, 12:45 Polski gaming po raz pierwszy w niezwykłym projekcie – Gametelmeni 2023 Przedstawiciele polskiego gamingu po raz pierwszy wzięli udział w niezwykłym projekcie, a dochód z niego wesprze Ukrainę. Każdy może wziąć udział w inicjatywie,... 2 sierpnia 2022, 11:02 Ceny mieszkań w końcu spadają, tylko co z tego? Na zakup nieruchomości na kredyt mało kogo dziś stać Ceny mieszkań spadają w całej Polsce, a sprzedaż rośnie – obwieściły triumfalnie media. Rzeczywiście, z miesiąca na miesiąc koszt zakupu M spadł o kilka procent... 29 lipca 2022, 13:00 To budowlańcy czy komicy? Efekty ich pracy budzą głównie śmiech. Zobacz, co potrafią wymyślić „fachowcy” Niektórzy budowlańcy lubią zastępować braki w wiedzy fantazją. Zobacz zdjęcia, które dobitnie pokazują, jak komiczne efekty daje czasem takie podejście.... 27 lipca 2022, 14:38 FIFA 23 z Juventusem, ale bez Rosjan - EA oficjalnie potwierdza Fani popularnej serii gier FIFA mają powody do radości. W najnowszej części pojawią się bowiem liczne zmiany, które powinny zadowolić użytkowników, a dotyczą... 26 lipca 2022, 10:44 Festiwale muzyczne i koncerty rockowe 2022 r. z wojną na Ukrainie w tle biją rekordy popularności. Co jeszcze przed nami tego lata? Jesteśmy spragnieni wielkich koncertów i festiwali. To widać, słychać i czuć. Głód letnich muzycznych wrażeń był spotęgowany pandemią, która "poodwoływała"... 25 lipca 2022, 19:07 Domy za 1 euro to nie żart – można je kupić w Grecji, Włoszech, Japonii. Gdzie jest haczyk? Sprawdź, jakie warunki trzeba spełnić Domy za 1 euro lub 1 dolara brzmią jak żart lub oszustwo. Istnieją jednak kraje, w których naprawdę można nabyć budynek tak tanio – wcześniej trzeba jednak... 22 lipca 2022, 13:54 Dom ciasny, ale własny to dzisiaj szczyt marzeń. Wybieramy coraz mniejsze projekty domów, oszczędzamy na wykończeniu Własny dom to marzenie tysięcy Polaków. Inflacja i drożyzna sprawiły jednak, że jego spełnienie jest coraz trudniejsze. Ci, którzy już ruszyli z pracami,... 21 lipca 2022, 12:01 Remont w Oświęcimiu? Lista ekip budowlanych w okolicy. Kogo polecacie? Szukanie fachowca jest ponad Twoje siły? W naszej bazie zbieramy najlepsze firmy z Oświęcimia. Tak łatwiej będzie Ci znaleźć rozwiązanie. Wśród nich znajdziesz... 15 lipca 2022, 5:01 Sprzedaż mieszkań dalej spada, ceny mieszkań dalej rosną. Po „czarnym maju” przyszedł „czarny czerwiec”? Sprzedaż mieszkań po „czarnym maju” gdzieniegdzie wzrosła, jednak ogółem rynek nadal hamował – deweloperzy sprzedali aż o 13 proc. mniej nieruchomości. Zawiedli... 14 lipca 2022, 12:13 Oświęcim. Pijany kierowca zaparkował na podjeździe dla karetek pogotowia w szpitalu W oświęcimskim szpitalu można było obejrzeć sceny wyjęte z filmów Barei, wyśmiewające PRL-owską rzeczywistość Polaków. Tym razem jednak nikomu nie było do... 12 lipca 2022, 12:04 Zakup mieszkania? Nie czekaj, będzie tylko drożej. Rozmowa z ekspertem o rynku mieszkaniowym w Polsce Zakup mieszkania czy domu to poważny wydatek i skomplikowane przedsięwzięcie, zwłaszcza dla kogoś, kto robi to po raz pierwszy. Czy obecnie mamy dobry moment na... 8 lipca 2022, 13:38 Budowlanka ma za sobą ciężki czerwiec. Od 2007 r. nie było takich problemów z dostępnością materiałów budowlanych Budowlanka w Polsce wciąż pracuje na pełnych obrotach, jednak miniony miesiąc był dla branży trudny. Większość firm ocenia sytuację jako „umiarkowanie złą”, z... 6 lipca 2022, 11:17 Nik Zupancić ponownie trenerem Re-Plast Unii Oświęcim. Nowego-starego szkoleniowca zakontraktowanego przed urlopami drużyny Rozmowa z MARIUSZEM SIBIKIEM, prezesem hokejowych wicemistrzów Polski, Re-Plast Unii Oświęcim o pozyskaniu trenera i planach budowy drużyny 2 lipca 2022, 8:31 Zakup mieszkania – duże zmiany od 1 lipca. Co zmieniła nowa ustawa i jak chroni klientów Deweloperski Fundusz Gwarancyjny? Zakup mieszkania od 1 lipca stał się bezpieczniejszy. Wszystko dzięki nowelizacji ustawy o ochronie praw nabywcy, która wprowadziła dodatkowe narzędzia... 1 lipca 2022, 14:57 Ceny mieszkań wzrosną o 12 proc. do końca roku? A może spadną? Eksperci podzieleni, a tymczasem nieruchomości sprzedaje się niewiele Ceny mieszkań w największych miastach mogą wzrosnąć do końca roku nawet o 12 procent – uważają eksperci HRE Investments. Inni eksperci sugerują jednak coś... 30 czerwca 2022, 13:29 Największe katastrofy budowlane w dziejach. Zobacz tragedie, do których doprowadziły ludzkie błędy Katastrofy budowlane najczęściej następują w wyniku ludzkich błędów – pomyłek po stronie projektantów, wykonawców lub późniejszych służb odpowiedzialnych za... 28 czerwca 2022, 15:11 Dlaczego remont mieszkania w Polsce to droga przez mękę? Klienci skarżą się na drożyznę i opóźnienia, a fachowcy na... klientów Remont 50-metrowego mieszkania kosztuje dziś ponad 90 tys. zł. Jakby tego było mało, do dobrych fachowców czeka się w wielomiesięcznych kolejkach, a opóźnienia... 28 czerwca 2022, 12:14 Przy budowie domu 77 proc. osób przekroczyło budżet. Winne są drożejące materiały budowlane. Część osób odkłada marzenia o domu na później Budowa domu to duży wydatek – tak było od zawsze. Jednak w ostatnim czasie szybko rosnące ceny materiałów budowlanych sprawiły, że aż 77 proc. inwestorów... 24 czerwca 2022, 12:25 OPINIA Ceny materiałów budowlanych zaczęły spadać. Tanieje styropian. To początek stabilizacji na rynku? Ceny materiałów budowlanych – przynajmniej niektórych – zaczęły wreszcie spadać. Poprawiła się też dostępność na rynku produktów takich jak stal czy bloczki... 22 czerwca 2022, 11:15

Witam, mam parę pytań odnosnie robotników przymusowych w III Rzeszy w gospodarstwach rolnych. 1. Czy właściciele gospodarstw rolnych mogli odmówić przyjęcia robotników przymusowych? Jeśli nie, to jaka kara groziła za odmowę? 2. Jak przyjmowali, to czy mogli traktować ich godnie? Czy musieli traktować ich jak nieludzi? 4.
Katalog - Hasła przedmiotowe Przeglądanie katalogu wg haseł przedmiotowych 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż Robotnicy przymusowi - Niemcy - 1939-1945> Ostatnia>>
Byli to w większości więźniowie, robotnicy przymusowi, jeńcy wojenni i żołnierze. Formalnie osobne biskupstwo personalne dla Polaków w Niemczech istniało aż do 1975 r., przy czym od
Autor Bonusiak, Włodzimierz Red. Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego Tytuł Polscy robotnicy przymusowi w Trzeciej Rzeszy Miejsce wydania Rzeszów : Wydawnictwo Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, UKD 94(438).082:[ Informacje dodatkowe Bibliogr. przy rozdz. Indeks. Bibliogr. przy rozdz. Indeks. Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.] Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.] Streszcz. niem. Spis treści także w jęz. niem. Spis treści także w jęz. niem. Streszcz. niem. Hasła przedmiotowe Odszkodowania wojenne od 1990 r. Niemcy Polacy za granicą praca 1933-1945 r. Niemcy Polacy za granicą praca 1933-1945 r. Niemcy Praca przymusowa 1933-1945 r. Niemcy Prawo międzynarodowe 20 w. Praca przymusowa 1933-1945 r. Niemcy Prawo międzynarodowe zagadnienia 20 w. Odszkodowania wojenne od 1990 r. Niemcy Niemcy polityka od 1945 r. Polska Polska polityka od 1944 r. Niemcy Niemcy polityka od 1945 r. Polska Polska polityka od 1944 r. Niemcy 080 %a 94(438).082:[ 080 %a 245 %a Polscy robotnicy przymusowi w Trzeciej Rzeszy / 260 %a Rzeszów : %b Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, %c 2005. 300 %a 287, [1] s. : %b il., faks., fot., portr. ;%b il., faks., fot., portr. ; %c 23 cm. 504 %a Bibliogr. przy rozdz. Indeks.%a Bibliogr. przy rozdz. Indeks. 536 %a Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.]%a Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.] 546 %a Streszcz. niem.%a Spis treści także w jęz. niem. 546 %a Spis treści także w jęz. niem.%a Streszcz. niem. 650 %a Odszkodowania wojenne %y od 1990 r. %z Niemcy 650 %a Polacy za granicą %x praca %y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Praca przymusowa %y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Prawo międzynarodowe %y 20 w. 650 %a Odszkodowania wojenne %y od 1990 r. %z Niemcy 650 %a Praca przymusowa %y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Polacy za granicą %x praca %y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Prawo międzynarodowe %x zagadnienia %y 20 w. 651 %a Niemcy %x polityka %y od 1945 r. %z Polska 651 %a Polska %x polityka %y od 1944 r. %z Niemcy 651 %a Polska %x polityka %y od 1944 r. %z Niemcy 651 %a Niemcy %x polityka %y od 1945 r. %z Polska 700 %a Bonusiak, Włodzimierz %e Red. 710 %a Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego
Byli to przede wszystkim więźniowie obozów koncentracyjnych i robotnicy przymusowi, którzy po wojnie zostali w Niemczech jako tzw. displaced persons. Część z nich pracowała dla amerykańskiej administracji i służyła w batalionach wartowniczych. W maju 1945 r. w namiotach, barakach i pustych bunkrach w Mannheim mieszkało przeszło 30 Autor Bonusiak, Włodzimierz Red. Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego Tytuł Polscy robotnicy przymusowi w Trzeciej Rzeszy Miejsce wydania Rzeszów : Wydawnictwo Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, UKD 94(438).082:[ 94(438).082:[ Informacje dodatkowe Bibliogr. przy rozdz. Indeks. Bibliogr. przy rozdz. Indeks. Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.] Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.] Streszcz. niem. Spis treści także w jęz. niem. Spis treści także w jęz. niem. Streszcz. niem. Hasła przedmiotowe Odszkodowania wojenne od 1990 r. 20 w. Niemcy Polacy za granicą praca 1933-1945 r. od 1990 r. Niemcy Polacy za granicą praca 1933-1945 r. Niemcy Praca przymusowa 1933-1945 r. 1933-1945 r. Niemcy Prawo międzynarodowe praca 20 w. 1933-1945 r. Praca przymusowa 1933-1945 r. Niemcy Prawo międzynarodowe zagadnienia 20 w. Odszkodowania wojenne od 1990 r. Niemcy Niemcy polityka od 1945 r. Polska Polska polityka od 1944 r. Niemcy Niemcy polityka od 1945 r. Polska Polska polityka od 1944 r. Niemcy 080 %a 94(438).082:[ 080 %a 94(438).082:[ 245 %a Polscy robotnicy przymusowi w Trzeciej Rzeszy / 260 %a Rzeszów : %b Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, %c 2005. 300 %a 287, [1] s. : %b il., faks., fot., portr. ;%b il., faks., fot., portr. ; %c 23 cm. 504 %a Bibliogr. przy rozdz. Indeks.%a Bibliogr. przy rozdz. Indeks. 536 %a Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.]%a Darczyńcy: Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" [et al.] 546 %a Streszcz. niem.%a Spis treści także w jęz. niem. 546 %a Spis treści także w jęz. niem.%a Streszcz. niem. 650 %a Odszkodowania wojenne %y od 1990 r.%y 20 w. %z Niemcy 650 %a Polacy za granicą %x praca %y 1933-1945 r.%y od 1990 r. %z Niemcy 650 %a Praca przymusowa %y 1933-1945 r.%y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Prawo międzynarodowe %x praca %y 20 w.%y 1933-1945 r. 650 %a Odszkodowania wojenne %y od 1990 r. %z Niemcy 650 %a Praca przymusowa %y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Polacy za granicą %x praca %y 1933-1945 r. %z Niemcy 650 %a Prawo międzynarodowe %x zagadnienia %y 20 w. 651 %a Niemcy %x polityka %y od 1945 r. %z Polska 651 %a Polska %x polityka %y od 1944 r. %z Niemcy 651 %a Polska %x polityka %y od 1944 r. %z Niemcy 651 %a Niemcy %x polityka %y od 1945 r. %z Polska 700 %a Bonusiak, Włodzimierz %e Red. 710 %a Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego Nawet osobom, które początkowo dobrowolnie pojechały do pracy w Niemczech, w późniejszym okresie nie wolno było opuścić miejsca zatrudnienia. Pojęcie „obcy robotnicy” funkcjonowało po 1945 roku dla odróżnienia pracy obcokrajowców w okresie nazizmu od zatrudnienia tzw. gastarbajterów w Republice Federalnej Niemiec.
O PORTALU Portal to codzienny serwis historyczny, setki artykułów dotyczących przede wszystkim najnowszej historii Polski, a także materiały wideo, filmy dokumentalne, archiwalne fotografie, dokumenty oraz infografiki i mapy. Więcej Polska w XX wieku Wystawę "Praca przymusowa. Niemcy, robotnicy przymusowi i wojna" otwarto w środę w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie. Ta ekspozycja stanowi hołd złożony ofiarom systemu totalitarnego III Rzeszy - napisał prezydent Bronisław Komorowski w liście do przybyłych. Wystawa przygotowana przez międzynarodowy zespół Fundacji Miejsc Pamięci w Buchenwaldzie i Mittelbau-Dora, została zainicjowana i sfinansowana przez Fundację "Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość". "(Ta ekspozycja - PAP) świadczy o tym, że potrafimy toczyć dialog służący prawdzie o tragicznej historii, zadośćuczynieniu i pojednaniu. System pracy przymusowej jest jednym z wciąż zbyt mało znanych aspektów niemieckiej okupacji w Europie. Jeńcy wojenni zamknięci w gettach, więźniowie obozów koncentracyjnych, cywile w okupowanej Europy byli pozbawiani godności i zmuszani do niewolniczej pracy stając się ofiarami jednego z najbardziej okrutnych reżimów w historii ludzkości" - napisał Bronisław Komorowski, dodając, że ekspozycja stanowi hołd złożony ofiarom systemu totalitarnego III Rzeszy. "Praca przymusowa oznaczała zniewolenie, trwałe bezprawie, samowolną przemoc, publiczne upokorzenia. Jest ona częścią niewyobrażalnych rozmiarów cierpienia, które Niemcy zadali Polakom i przedstawicielom innych narodów (...) Jednak to nie zbrodnie w końcu zwyciężyły, ale pojednanie i nowe ludzkie współistnienie. My Niemcy jesteśmy głęboko wdzięczni, że Polacy byli do tego gotowi" - podkreślił w liście prezydent Niemiec Joachim Gauck. List skierował też do przybyłych na środowe otwarcie wystawy prezydent Niemiec Joachim Gauck. Przypomniał on, że ofiarami pracy przymusowej stało się 20 mln osób z niemal każdego kraju Europy. "Wykorzystywani byli wszędzie - w zakładach zbrojeniowych i w gospodarstwach domowych, w fabrykach i w rolnictwie. Prawie nie było miejsca, w którym nie byłoby pracy przymusowej. Praca przymusowa oznaczała zniewolenie, trwałe bezprawie, samowolną przemoc, publiczne upokorzenia. Jest ona częścią niewyobrażalnych rozmiarów cierpienia, które Niemcy zadali Polakom i przedstawicielom innych narodów (...) Jednak to nie zbrodnie w końcu zwyciężyły, ale pojednanie i nowe ludzkie współistnienie. My Niemcy jesteśmy głęboko wdzięczni, że Polacy byli do tego gotowi" - podkreślił prezydent Niemiec. Wystawę "Praca przymusowa. Niemcy, robotnicy przymusowi i wojna" otwiera część poświęcona okresowi przedwojennemu Niemiec, ukazująca przemoc i wykluczenie, jakim poddano komunistów pokonanych przez nazistów w wyborach, przedstawicieli związków zawodowych, ale przede wszystkim Żydów, a także Romów i Sinti. Ukazano tam pierwsze obozy pracy, a także ostracyzm, prześladowania i pierwsze pogromy, jakie ich spotykały. Drugi segment ekspozycji ukazuje działania propagandowe wzywające do "zwiększenia przestrzeni życiowej" Niemców, co stanowiło preludium do zbliżającego się konfliktu zbrojnego. Kolejny fragment przedstawia sytuację po wybuchu wojny, kiedy Niemcy zaczęli wykorzystywać ludność okupowanych krajów jako siłę roboczą. Robotnicy przymusowi pracowali na rzecz firm niemieckich, w przemyśle zbrojeniowym, rolnictwie, budownictwie czy przy umocnieniach Wału Atlantyckiego. Szczególnym represjom poddano Żydów, którzy oprócz obozów pracy, byli także masowo zsyłani do obozów koncentracyjnych i zagłady. Po wybuchu wojny III Rzeszy i ZSRR do represjonowanych dołączyli jeńcy sowieccy, którzy początkowo umieszczani w obozach przejściowych, później byli kierowani do wyjątkowo ciężkiej pracy np. pod kołem polarnym w Norwegii. W dalszej części ukazano próby rekrutacji dobrowolnych robotników z krajów okupowanych, które nie przyniosły większych rezultatów. Do oporu wobec nich wzywały organizacje podziemne w całej Europie. Dla zwiększenia liczby pracujących organizowano wtedy nie tylko masowe aresztowania, ale również uliczne łapanki. Wobec robotników stosowano przemoc i terror, do nadzoru nad nimi wzywając wszystkich Niemców. Mimo to notowano wiele ucieczek, próby protestu i sabotażu. Pod koniec wojny wielu robotników przymusowych było mordowanych, często w masowych egzekucjach. Ekspozycję zamykają powojenne losy ofiar pracy przymusowej. Ich losy także po wyzwoleniu były trudne, spotykali się z obojętnością, a nawet wrogością, jako pracujący na rzecz okupanta. Po procesach norymberskich i rozpoczęciu "zimnej wojny" temat pracy przymusowej był wypierany, dopiero w latach 70. pojawiły się pierwsze inicjatywy zmierzające do przypomnienia ofiar i zadośćuczynienia im za krzywdy. Ekspozycja będzie czynna do 8 marca. Wystawę honorowym patronatem objęli prezydenci Polski i Niemiec. (PAP) akn/ ls/ mow/ NAJNOWSZE Wystawa sztuk wizualnych Susan Mogul w Zachęcie – od 5 sierpnia 100 lat temu zmarł Graham Alexander Bell – wynalazca telefonu Polonia nowojorska czci rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego Pięć lat temu zmarła Wanda Chotomska 2 sierpnia Romowie upamiętnią przodków zgładzonych przez Niemców Newsletter Oświadczam, że wyrażam zgodę oraz upoważniam Muzeum Historii Polski, ul. Mokotowska 33/35, W-wa (dalej MHP) jako Administratora danych osobowych oraz wszelkie podmioty działające na rzecz lub zlecenie MHP do przetwarzania moich danych osob. (e-mail) w zakresie i celach niezbędnych do otrzymywania newslettera od dnia wyrażenia tej zgody do jej odwołania. Jestem świadomy/a, że mam prawo w dowolnym momencie odwołać zgodę oraz że odwołanie zgody nie wpływa na zgodność z prawem przetwarzania, którego dokonano na podstawie zgody udzielonej przed jej wycofaniem. Jestem też świadomy/a, że przysługuje mi prawo dostępu do moich danych, do ich sprostowania, do ograniczenia przetwarzania, do przenoszenia danych, do sprzeciwu wobec przetwarzania. COPYRIGHT Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.
Udostępniono użytkownikom internetowe archiwum filmów i nagrań, zawierających wspomnienia 590 byłych pracowników przymusowych i niewolniczych w III Rzeszy. Archiwum obejmuje wywiady z Breslau, kwiecień 1942 roku. W Arbeitsamcie przy dzisiejszej ulicy Cybulskiego Helena Piecz­ko, rodowita zawier­cianka, zostaje wystawiona na „targ niewolników”. Taki los spotkał tysiące innych Polaków, robotników przymusowi z Polski pojawili się w Breslau już jesienią 1939 roku. Teoretycznie byli to ochotnicy, którzy sami zgłosili się do pracy. – Tylko teoretycznie – mówi Joanna Hytrek-Hryciuk, wrocławska historyczka. – Wielu do podjęcia takiej decyzji zmusił „przymus sytuacyjny”. Na przykład Wielkopolan z terenów graniczących z III Rzeszą, takich jak powiat kępiński, którzy tutaj chcieli się schować przed Gestapo, uciekali przed podpisaniem listy narodowościowej. Próbowali uniknąć wywózek – woleli przyjechać do Breslau i dobrowolnie zgłosić się do Arbeitsamtu (niemieckie biuro zatrudnienia), niż zostać wywiezionym daleko od domu. A jeszcze inni zostali zmuszeni do tego kroku sytuacją ekonomiczną, oni zwyczajnie nie mieli z czego żyć w okupowanym „Warthegau”. Później do Breslau napływali Polacy z łapanek lub ci, którzy zostali tu skierowani przez hitlerowskie sądy. Trzecią grupą byli mieszkańcy stolicy, przywiezieni po powstaniu warszawskim – wszyscy objęci obowiązkiem pracy, nawet dziesięcioletnie dzieci. Od lipca 1941 roku robotnicy przymusowi z Polski musieli nosić oznaczenia pokazujące, że są Polakami. Mieli obowiązek naszywania na pier­si, po prawej stronie, na każdej sztuce odzieży żółtego rombu z fioletową literą P. Dzisiaj o Polaków wywiezionych w czasie wojny na roboty przymusowe mówi się Ludzie ze znakiem „P”.– Jesteśmy przyzwyczajeni do takiego polonocentrycznego myślenia o robotnikach przymusowych – mówi Joanna Hytrek-Hryciuk. – Rzeczywiście Polaków było w Breslau najwięcej. Ale przywieziono tu także Czechów, dużą grupę francuskich jeńców, sporą liczbę „Ost­ar­baiterów” czyli robotników ze Wschodu, przede wszystkim Ukraińców, radzieckich jeńców, a w końcu także Włochów. Ich pojawianie się w Breslau ma związek z tym, co działo się na frontach II wojny światowej. Francuzi pojawiają się po 1940 roku, „Ostarbeiterzy” rok później. Niewolnicy III RzeszyTrudno ustalić ilu Polaków trafiło na roboty przymusowe do Breslau.– Przede wszystkim ze względu na wyrywkowe materiały archiwalne, które się zachowały – wyjaśnia Joanna Hytrek-Hryciuk. – Ale także ze względu na pewien szum informacyjny, który się pojawił w latach 50. i 60. XX wieku wokół funkcjonowania i sposobu życia codziennego robotników przymusowych. Niektóre szacunki mówią, że w Breslau było około 50 tysięcy polskich robotników przymusowych, inne, że samych warszawiaków przywieziono tu 30-60 tysięcy. Jedno jest pewne – wśród cywilnych robotników przymusowych Polacy stanowili najliczniejszą grupę etniczną. Nasz obraz robotnika przymusowego w III Rzeszy – przetrzymywanego w obozie pracy i harującego od rana do nocy – jest stereotypowy i niekoniecznie prawdziwy. Pierwsi polscy robotnicy przymusowi byli często dobrymi fachowcami, a do tego biegle władali niemieckim. Pracowali w zakładach przemysłowych, gospo­darst­wach rolnych, a kobiety często zatrudniano jako pomoce domowe. Ci, którzy przyjechali najwcześniej, zazwyczaj mieszkali w pokojach, które zwykle wynajmował im „Arbeit­samt”, teoretycznie przysługiwał im raz w roku siedmiodniowy urlop, który mogli wykorzystać na wyjazd do rodziny. Dostawali wynagrodzenie za pracę, żywność otrzymywali na kartki.– Podobnie jak Niemcy, bo w owym czasie w Breslau wszyst­ko było na kartki – dodaje Joanna Hytrek-Hryciuk. – Tyle, że prawo dotyczące „Zwangsarbei­tern” (robotników przymusowych), mówiło, że są oni obsługiwani na samym końcu, mogło więc zabraknąć kartkowych towarów, kiedy w końcu mogli podejść było już gorzej. Robot­ników przymusowych kwaterowano najczęściej w obozach tworzonych przy największych zakładach pracy, na przykład przy ul. Góralskiej. W koń­cu, w roku 1944 przy Góralskiej zabrakło miejsca, „niewolników III Rzeszy” zakwaterowano więc w lokalu rozrywkowym – Cafe-Varie­te Wap­penhof, na rogu ulic Okólnej i Na Grobli. W restauracji ustawiono trzypiętrowe prycze, na których spali, a do pracy dowożono ich tramwajem z zasłoniętymi szybami. Polacy nazywali go „tramwajem widmo”, prawdopodobnie dlatego, że miał przyciemnione adaptowano coraz to nowe lokale na obozy, nawet popularną „Szwajcarkę”, czyli restaurację w parku Szczyt­nickim. Prawo dla „Zwangsarbei­tern”Życie robotników przymusowych w III Rzeszy regulowały przepisy. Różne dla różnych nacji. W najgorszej sytuacji byli robotnicy ze Wschodu. Najmniej zarabiali, mieszkali w najgorszych warunkach i zawsze byli kierowani do najcięższych robót. Takich, do jakich trafiali ci Polacy, którzy nie znali języka i nie mieli żadnych kwalifikacji.– Polak mógł pracować w browarze Kipkego, który praktycznie do 1945 roku produkował piwo – opowiada Jaonna Hytrek-Hryciuk. – Nie słyszałam, by pracował tam „Ost­arbeiter”. Ich zarobki były najniższe, nie posiadali praktycznie żadnych praw socjalnych. Nawet kobiety nie były objęte ochroną zdrowotną, jeśli urodziło się im dziecko nie dostawały przynajmniej do roku 1943, taki urlop przysługiwał. Mogły wyjechać do domu na czas urodzenia dziecka. Zdarzało się, że dziecko zostawało u rodziny na terenach okupowanej przymusowa przynosiła korzyści zarówno władzom III Rzeszy, instytucjom publicznym i prywatnym najczęściej była akordowa. W jednym ze wspomnień Joanna Hytrek-Hryciuk znalazła informację, że polska robotnica w fabryce wyrobów sanitarnych przy dzisiejszej Jedności Narodowej zarabiała 39 fenigów za wykonanie jednej umywalki. Dla porównania pracownik niemiecki – 49. Robotnik w Famo­Werke (późniejszy Dolmel) zarabiał już około 80 marek.– Generalnie system był taki, że „Zwangsarbei­tern” kierowani do pracy przez „Arbeit­samt” po-dlegali przepisom prawa stworzonym specjalnie dla nich wyjaśnia Joanna Hytrek-Hryciuk. – I przepisów tych należało przestrzegać. Dotyczyło to zarówno robotników przymusowych, jaki i ich pracodawców. Określone były zarobki, podatki i składki ubezpieczeniowe, które musieli zapłacić. Przepisy mówiły przy tym, że robotnicy podlegają przykład nie można było ich bić i zachowywać się w stosunku do nich w sposób urągający. I, co może nas dziwić, stosunkowo często zdarzało się, że zgłaszano na policję przypadki pobicia robotników przymusowych. To się zmieniło z upływem czasu. Cały system chylił się ku upadkowi wraz z upadkiem towarzyskieNa roboty wysyłano bardzo młodych ludzi, którzy łaknęli życia towarzyskiego. Zakładali rodziny, brali śluby, rodziły im się dzieci. – We wszystkich wspomnieniach widać, że kobiety, które pracowały jako robotnice przymusowe, bardzo chciały zachować swoją kobiecość, balans między młodością, a sytuacją, w której się znalazły – opowiada Joanna Hytrek-Hryciuk. – Pojawiały się małżeństwa, choć raczej należałoby powiedzieć trwałe związki nieformalne. Prawodawstwo nie zakładało, że Polacy mogą zawrzeć ślub na robotach przymusowych. Wiele osób czekało więc z formalnym zawarciem związku małżeńskiego do zakończenia wojny. Widać, że robotnicy przymusowi próbowali stworzyć sobie namiastkę normalnego Wrocławiu o rozrywkę było o tyle trudno, że Polacy nie mogli korzystać z tramwajów. Dojeżdżając do pracy, musieli stać na platformie, która znajdowała się na zewnątrz wozu. W przeciwieństwie do jeńców francuskich, nie mogli też chodzić do kin, teatrów, na koncerty. Natomiast chętnie spotykali się we własnym gronie, szczególnie w niedziele, które do 1944 r. były dniem wolnym od pracy. Na osobowickich wałach mieli miejsce, w którym organizowali spotkania. Odbywały się one pod okiem Gestapo, ale Polacy zdawali sobie z tego sprawę i przez cały czas ktoś grał na harmonijce ustnej, zagłuszając rozmowy, tak by pilnujący ich funkcjonariusz nie mógł się zorientować, co się dzieje. Było to również miejsce, gdzie odbywał się handel i wymiana informacji. Kiedy mogli chodzili też do kościoła, najczęściej do nieistniejącego już św. Rocha na Szcze­pinie. Chodzili, chociaż problem stanowiła bariera językowa – msze były po łacinie, kazanie mogło być wygłoszone po niemiecku, ale absolutnie nie można było posługiwać się językiem polskim. – Kościół był dla polskich robotników przymusowych także miejscem takich trochę towarzyskich spotkań. Tam można było poznać nowych ludzi, wymienić informacje i ploteczki – opowiada Joanna Hytrek-Hry­ciuk. – W jednym ze wspomnień natrafiłam na informację, w jaki sposób wręczano sobie drobne dowody sympatii. Na przykład Polki odpruwały z ubrań tę charakterystyczną literę „P”, choć groził za to mandat. Mężczyźni często płacili owe mandaty za swoje towarzyszki. To był taki drobny dowód sympatii, zamiast robotnicy przymusowi handlowali, ile się dało. Ci zatrudnieni w Rzeźni Miejskiej na potęgę wynosili wyroby wędliniarskie i handlowali nimi z Francuzami. Punktem kontaktowym był dom publiczny dla robotników przymusowych znaj­dujący się przy ulicy Kleczkowskiej. Pod koniec 1944 r. w Niemczech pracowało ponad 7,5 miliona cywilnych. zagranicznych pracowników we wspomnieniach polskich robotników przymusowych nikt nie przyznaje się, że korzystał z usług prostytutek. Dom publiczny pojawia się wyłącznie jako miejsce, gdzie prowadzono nielegalne mieli na wymianę artykuły luksusowe z przemytu , takie jak pomarańcze czy pończochy. Handlowano także alkoholem, który był bardzo chodliwym „pieniądzem”. To pozwalało przetrwać polskim robotnikom przymusowym w Bresalu, wiadomo przecież, że racje żywnościowe na kartki były niewielkie”.Rzesza się waliZałamanie się potęgi III Rzeszy w 1943 roku zmienia sytuację robotników przymusowych.– Jest im trudniej, zaczynają się wyjazdy, miasto zaczyna się przygotowywać do ewakuacji – opowiada Joanna Hytrek-Hryciuk. – Ich praca zostaje prze­kierowana na przygotowania do ewakuacji. Zbijają na przykład skrzynie do wywozu różnych rzeczy. Kiedy z miasta zaczynają wyjeżdżać Niemcy, część robotników przymusowych, zwykle kobiety zatrudnione jako pomoce domowe, musi wyjechać z pracodawcami. Gros z nich pozostaje jednak w Breslau, ponieważ „Zwangs­arbeitern” nie podlegają ewakuacji. Przenoszeni z miejsca na miejsce, wykorzystywani byli do najgorszych robót w mieście przygotowującym się do obrony. Niektórzy muszą budować linię obronną na przedpolach Festung Breslau, inni barykady i lotnisko na placu Grun­waldzkim, jeszcze inni opróżniali mieszkania z mebli, po to, by żołnierze mogli użyć ich jako punktów obrony. To właściwie była praca na linii frontu. – Pracowali w bardzo niebezpiecznych warunkach – mówi Joanna Hytrek-Hryciuk. – W tym momencie najważniejsze stało się zabezpiecznie bytu. Człowiekowi do życia potrzeba przede wszystkim żywnośći i bezpieczeństwa. Na bezpieczeństwo wypływu nie mieli, więc to, co próbowali zdobyć to była właśnie żywność. Jeden z byłych robotników przymusowych opowiadał, że na ulicy, gdzieś na wysokości późniejszego „Chemiteksu”, znalazł zabitego konia. Zwierzę padło przed chwilą, więc wykroił z niego tyle mięsa, ile się dało, załadował je na plecy i poszedł na piechotę do obozu w Brug­weide (na terenie dawnej cukrowni Wrocław na Psim Polu). Z mięsa ściekała krew, więc kiedy tam dotarł, przerażona rodzina była przekonana, że został cięż-ko ranny. Ale przynajmniej wszyscy mieli gulasz na tydzień. Wojna się skończyłaPowojenne losy polskich robotników przymusowych w Bres­lau były różne. Niektórzy zostali we Wrocławiu, inni wrócili do domów. Część z nich zresztą szybko znowu pojawiła się we Wrocławiu. W latach 50. i 60. XX wieku wielu z nich spisało swoje wspomnienia. Wydawałoby się więc, że losy polskich robotników przymusowych w Breslau nie mają dla nas tajemnic.– Tak naprawdę mamy więcej pytań, niż odpowiedzi – mówi Joanna Hytrek-Hryciuk. – Problemem są źródła, dzisiaj grupa Ludzi ze znakiem P, która mogłaby coś powiedzieć, skurczyła się, często tych ludzi nikt nie chciał słuchać, kiedy jeszcze mogli coś opowiedzieć. Publicystyka, także historyczna lat 60. XX wieku jest bardzo specyficzna. Kładła przede wszystkim nacisk na polską, martyrologiczną stronę. Niezbadana pozostała fundamentalna dla współczesnych badaczy sfera, którą nazywa się historią społeczną. A więc wszystkie kwestie związane z funkcjonowaniem w rodzinie, życiem osobistym, emocjami. Na przykład mało wiemy na temat dorastania młodych kobiet, bez wsparcia rodziny, jak traktowały swoją kobiecość, jak radziły sobie w tym podwójnie trudnym dla siebie czasie. – Wiemy, że robotnicom przymusowym odbierano dzieci, niektóre zresztą oddawały je dobrowolnie, jeszcze inne dokonywały aborcji – opowiada Joanna Hytrek-Hryciuk. – W żadnych ze wspomnień Polek wywiezionych na roboty do Breslau nie ma o tym ani słowa. Czy to znaczy, że tutaj to się nie zdarzało? Trudno mi w to wiemy tego wszystkiego, co nie jest związane z wielką polityką. I propagandą, która zbudowała nam mit robotnika przymusowego, jako Polaka walczącego o polskość na tych ziemiach.– Takich pytań jest więcej – mówi Joanna Hytrek-Hryciuk. – Dlaczego w takiej masie Polaków, którzy przebywali w Breslau powstała tylko jedna orga­nizacja konspiracyjna „Olimp”? A może były i inne, o których nie wie­my? Po­lo­no­centryczne spojrzenie nahistorię powoduje, że nie mamy wiele do powiedzenia o kontaktach francuskiego komunistycznego ruchu oporu z Polakami. A francuscy komuniści w Breslau działali dość aktywnie, na przykład na potęgę fałszowali dokumenty. Takich pytań możemy mnożyć i wierzyć, że uda nam się na nie kiedyś odpowiedzieć. Robotnicy przymusowi mieli nie tylko wielki wpływ na gospodarkę państwa niemieckiego, ale i materialną pomyślność milionów jego obywateli niemal do końca II wojny światowej. Praca przymusowa była zbrodnią, która dokonywała się na oczach wszystkich Niemców i była na porządku dziennym w każdym regionie, w
W okresie II wojny światowej naziści utworzyli około 12 tysięcy obozów i więzień. Do niewoli wzięto około 18 milionów osób z 30 krajów. Część z nich była jeńcami wojennymi. Trafiali oni do obozów koncentracyjnych lub obozów jenieckich. Takie obozy znajdowały się również w okolicach Międzyrzecza, znanego głównie z Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Jeden z większych kompleksów obozowych wybudowany został w miejscowości Przytoczna (Prittsch kreis Schwerin a/D). Jeńców obserwowali często robotnicy przymusowi skierowani do niemieckich gospodarstw. Jedną z takich osób był Bernard Gałecki, który w 1967 roku zeznawał w tej sprawie jako świadek przed Prokuraturą Powiatową w Gorzowie Wielkopolskim. Gorzowska prokuratura prowadziła wówczas śledztwo z ramienia Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Bernard Gałecki pracował w gospodarstwie rolnym Johanesa Matzke. Pracowali z nim również Roman Lejman oraz Ukrainka Nadia Timoszenko. Nadia w pewnym okresie zginęła bez wieści, wg świadka być może została zamordowana przez Niemców, ponieważ była oskarżona o porzucenie dziecka. Dziecko to miała mieć prawdopodobnie z gospodarzem rolnym, u którego pracowała. Mężczyzna ten po śledztwie przeprowadzonym przez gestapo, został wysłany na front wschodni. Kontakt z gospodarzami nie urwał się. Żona gospodarza prowadziła po wojnie korespondencję z matką Bernarda Gałeckiego. Wynikało z niej, że przenieśli się oni do miejscowości Gross Bellic we wschodnich Niemczech. Obóz składał się z kilku baraków, otoczony był 2-3 metrowym płotem. Jeńcu tam przebywający ubrani byli w radzieckie mundury. Jeńcy często wysyłani byli w konwoju do mleczarni lub po plony do okolicznych rolników. Z zeznań świadka wynika, że posiadali obdarte ubrania i byli wygłodzeni. Kiedy jedna z Niemek o nazwisku Wideman próbowała dać jedzenie jeńcom, to pilnujący ich strażnik nakrzyczał na nią i całą sprawę zgłosił lokalnej policji. Inny świadek – Roman Lejman relacjonował, że pamięta dwa obozy jenieckie, w tym w jednym z nich znajdowali się Francuzi. Jeden z obozów znajdował się na terenie prywatnym w Przytocznej (prawdopodobnie Niemca o nazwisku Rospad), drugi nieopodal Lubikowa. W Lubikowie przebywali jeńcy radzieccy. Jeńcy w dzień mieli pracować w gospodarstwach rolnych, przy kopaniu rowów/okopów i innych pracach fizycznych w okolicy, a w nocy trafiać z powrotem za bramy obozu. Na przełomie lat 1943/1944 został utworzony trzeci obóz, tzw. wojenny, w którym przebywali żołnierze radzieccy. Obóz ten mieścił się pomiędzy miejscowościami Przytoczna i Goraj. Roman Lejman opowiadał prokuratorowi, że do tego właśnie obozu dowoził wodę. Nie było w nim baraków, jeńcy spali bezpośrednio na ziemi. Według Lejmana było tam około 1000 jeńców, a obozu pilnowali żołnierze raczej w podeszłym wieku. Często zdarzało się, że do obozu wraz z transportem wody i żywotności przemycano tytoń. Na terenie obozu prawdopodobnie nie było kuchni. Obóz był wielkości około 3-4 hektarów. Jak relacjonowała Łucja Klimann, zamieszkała w Goraju od 1912 roku, w sierpniu 1944 roku utworzono kolejny obóz pomiędzy wsiami Goraj i Nowiny. Mieli tam przebywać jeńcy włoscy, schwytani nieopodal międzyrzeckich fortyfikacji. Jej zdaniem mogło być ich nawet 2 tysiące osób. Obóz został zlikwidowany w styczniu 1945 roku, a jeńcy zostali wywiezieni w głąb Niemiec. W obozach zlokalizowanych w okolicy Przytocznej mieli znajdować się także Polacy. Tak relacjonował Kazimierz Paś, który był wówczas piekarzem w jednym z niemieckich przedsiębiorstw. Według niego obóz z polskimi żołnierzami znajdował się w miejscowości Dłusko (Lauske). Miało tam przebywać około 100 mężczyzn. Pracowali oni w pobliskich majątkach niemieckich. Pilnowani byli przez żołnierzy wermachtu. Z relacji Pasia oraz Lucji Weber (urodzonej w Goraju) wynika, że często wspólnie z Polakami pracowali także Włosi, których wg ich relacji było około 3-4 tysięcy. Źródło: Archiwum IPN. Oddział w Poznaniu. Autor: Paweł Gondek
W obozie znajdowali się jeńcy i robotnicy przymusowi wielu narodowości. Obok najliczniejszej grupy Polaków byli to również Ukraińcy, Czesi, Jugosłowianie, Francuzi czy Włosi. Różne źródła podają różne dane, jednak w zależności od okresu działalności obozu przebywało w nim między 4 a 10 tysięcy ludzi.
Dopiero 66 lat po wojnie - i 10 lat po przyznaniu Polakom świadczeń z tytułu niewolniczej pracy na rzecz III Rzeszy - ostatni poszkodowani uzyskali do nich prawo. Odrzucano bowiem wnioski osób, które nie były (w świetle naszych przepisów) deportowane na roboty przymusowe do Niemiec lub ZSRR, tylko zatrudniane blisko swojego domu. Ustawa, która to zmieniła, weszła już w życie. Poszkodowani mogą składać wniosek o przyznanie całej Polsce prawo do świadczeń niemieckich za lata niewolniczej pracy miało ponad 500 tys. osób. Niestety - wielu robotników przymusowych wykluczono z wypłat. Ustawa z maja 1996 r. dawała do nich prawo tylko osobom deportowanym na roboty. Tym, którzy przymusowo pracowali niewolniczo na terenie państwa polskiego według map sprzed 1 września 1939 roku odmawiano świadczeń. Zmieniła to nowelizacja ustawy, którą już podpisał prezydent Bronisław Komorowski. - Ustawa ta jest konsekwencją wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 16 grudnia 2009 roku. Zgodnie z treścią nowelizacji, prawo do świadczenia pieniężnego z tytułu deportacji do pracy przymusowej na okres co najmniej 6 miesięcy przysługuje również osobom deportowanym do pracy przymusowej w granicach terytorium państwa polskiego sprzed dnia 1 września 1939 roku - informuje Jan Stanisław Ciechanowski, kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Podpisana przez prezydenta ustawa nie precyzuje odległości miejsca pracy przymusowej od poprzedniego miejsca zamieszkania - dodaje Janusz Lasota, prezes Śląskiego Zarządu Wojewódzkiego Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę (SPP). - Na mocy ustawy możliwe jest również wznowienie sprawy na wniosek zainteresowanej tej możliwości - wedle SPP - zamierza skorzystać wiele osób, których wnioski o świadczenia były wcześniej odrzucane przez Fundację Polsko-Niemieckie województwie śląskim, gdzie żyje wiele osób wywiezionych do przymusowej pracy, bardzo potrzebne było także wsparcie prawników i doradców, jak skorzystać z różnych form pomocy. SPP w Katowicach - dzięki podpisaniu umowy z Fundacją PNP - ponownie od kwietnia 2011 r. uruchomiło ośrodek konsultacyjny (Katowice, ul. Wojewódzka 20, tel. 32 251 37 48).Spraw do załatwienia - zwłaszcza w ochronie zdrowia - jest więcej. Dlatego Stowarzyszenie Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę zaczęło zachęcać do programu "Szpitale przyjazne kombatantom". Dziś realizowany jest w sześciu województwach, w tym w śląskim. Bierze w nim udział na terenie kraju 130 placówek służby czekaGdzie można się starać o nadanie statusu represjonowanego lub kombatanta? Jest to:Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanychul. Wspólna 2/4 00-926 Warszawae-mail: [email protected]tel. 22 661 81 29, 22 661 87 06faks: 22 661 90 73Punkt informacyjny, pokój 0016 czynny:poniedziałek w - piątek w pomocOsoby represjonowane mają takie same prawa jak kombatanci: - do dodatków wypłacanych przez ZUS,- ryczałtu energetycznego,- zniżek komunikacyjnych,- pierwszeństwa do środowiskowej opieki socjalnej w miejscu zamieszkania, uzyskania miejsc w domach pomocy inwalidzi mają także prawo do:- renty inwalidy wojennego,- ulg w komunikacji; I grupa inwalidzka ma 78 proc. ulgi,- bezpłatnego otrzymania motorowego wózka inwalidzkiego albo do pomocy finansowej na częściowe pokrycie kosztu zakupu przydzielonego mu samochodu osobowego (jeśli inwalidztwo w znacznym stopniu utrudnia poru-szanie się i korzystanie z publicznych środków lokomocji),- bezpłatnego korzystania z odbiorników radiowych i telewizyjnych- w ramach opieki zdrowotnej - do bezpłatnych leków i wyrobów medycznych ortopedycznych w ramach limitu podatkowego, a także do pomocy ambulatoryjnej licznych specjalistów - bez skierowania od lekarza się o świadczenia należne represjonowanymJak uzyskać uprawnienia osoby deportowanej do pracy przymusowej?Decyzję wydaje kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych na podstawie udokumentowanego wniosku osoby zainteresowanej. Należy dołączyć:- wypełniony czytelnie i podpisany kwestionariusz,- dowody potwierdzające deportację do pracy przymusowej (np. dokumenty z miejsca wykonywania pracy przymusowej, zaświadczenia właściwych instytucji, urzędów i archiwów; dowodem w sprawie mogą być również oświadczenia świadków),- opinię wystawioną przez stowarzyszenie właściwe dla określonego rodzaju doznanych represji,- osoby działające przez pełnomocników powinny również dołączyć odpowiednie udzielane są bezpłatnie, nie ma też obowiązku zapisywania się do jakiegokolwiek stowarzyszenia. Kopie dokumentów powinny być poświadczone za zgodność z oryginałem. Może tego dokonać notariusz, urząd wojewódzki lub gmina, upoważniony przedstawiciel stowarzyszenia kombatanckiego. b1Dp.
  • 27tp7jhwap.pages.dev/49
  • 27tp7jhwap.pages.dev/61
  • 27tp7jhwap.pages.dev/65
  • 27tp7jhwap.pages.dev/97
  • 27tp7jhwap.pages.dev/49
  • 27tp7jhwap.pages.dev/1
  • 27tp7jhwap.pages.dev/86
  • 27tp7jhwap.pages.dev/63
  • robotnicy przymusowi w niemczech lista